Europejskie regulacje tłumią konkurencję ubezpieczycieli i szkodzą gospodarce!

Europa liderem, znów w regulacjach, tym razem/ponownie w sektorze finansowym a konkretnie ubezpieczeniowym 🤷‍♂️
Na stronie EIOPA znajdują się propozycje nowych regulacji w zakresie ryzyk zrównoważonego rozwoju  – w przedmiotowym zakresie miałaby zostać zmieniona Dyrektywa SII a także wprowadzone nowe Regulacyjne Standardy Techniczne (link w komentarzu).
Stanowisko to jest konsekwentne z działaniami podejmowanymi przez nadzór bankowy. 9 stycznia br. European Banking Authority (EBA) opublikował Wytyczne w zakresie zarządzania ryzykiem ESG. Warto przypomnieć, że Wytyczne zostały opublikowane kilka dni po oświadczeniu kilku dużych banków zza oceanu o opuszczeniu Net Zero Banking Alliance (NZBA). Odejście tych instytucji to spadek o ok 22% łącznych aktywów w NZBA, podczas gdy te “wychodzące” banki posiadają ok 12% całego światowego systemu bankowego.
Wracając do wspomnianych regulacji opublikowanej na stronie EIOPA, trudno zgodzić się z głównymi tezami argumentacji oraz uważam, że zabrakło szerszej oceny co wdrażanie oznacza.
Autorzy dokumentu EIOPA jako koszt braku proponowanej regulacji wskazują, że materialne ryzyko może nie zostać przez zakład ubezpieczeń zidentyfikowane co oznacza konsekwentnie ryzyko dla klientów. Dla samych zakładów kosztem byłby brak wskazówek w zakresie minimalnych oczekiwań nadzorców (sic!).
Pomija się przy tym, że – po stronie kosztów – implementacja oznacza prawdopodobnie nowe wymogi w zakresie dokumentu ORSA czy planów naprawy (w których ryzyka ESG mogły być nieuwzględniane z powodu niematerialności). Ponadto regulacja przecież może oznaczać koszty innego rodzaju, typowe dla nowych regulacji jak koszty osobowe czy związane z dostosowaniem systemów.
Najważniejsze to jednak brak odniesienia do wpływu regulacji na ryzyko związane z inwestycjami – zgodnie z regulacjami ESG, zakłady ubezpieczeń i reasekuracji mają zapewniać że ryzyko zrównoważonego rozwoju w odniesieniu do  portfela inwestycyjnego jest właściwie zidentyfikowane, oceniane i zarządzone (w tym przy prudent person investment principle). Dla mnie oznacza to osłabianie pozycji konkurencyjnej podmiotów zobowiązanych do wdrażania proponowanych rozwiązań wobec instytucji które nie podlegają regulacji, polegające na ograniczeniu czy wręcz wykluczeniu z projektów które nie mieszczą się w rozumieniu „zielonej / czystej energii”. Projekty takie będą finansowane czy ubezpieczane, choćby przez podmioty nie związane regulacjami unijnymi, np amerykańskie czy chińskie. Oznacza to niższe zyski i stopy zwrotu dla akcjonariuszy podmiotów europejskich „tu i teraz” (zatem przynajmniej w tej perspektywie regulacja faktycznie faworyzuje inne instytucje), gdzie na drugiej szali znajdują się potencjalne (i niepewne) korzyści w odległej perspektywie.
Co robić? Europa w obliczu stojących wyzwań, choćby geopolitycznych, a także już utraconego dystansu do USA, nie powinna pozwalać sobie na rezygnowanie z korzyści w najbliższym czasie, w imię niepewnych benefitów w przyszłości.

Maciej Rapkiewicz

Autor tekstu jest członkiem Rady Fundacji.

Inne wpisy

Skontaktuj sie z nami

Masz pytania? Napisz, a odpowiemy najszybciej, jak to możliwe.

Newsletter

Aby otrzymać raport proszę wypełnić pola

Aby otrzymać raport proszę wypełnić pola

Aby otrzymać raport proszę wypełnić pola

Aby otrzymać raport proszę wypełnić pola

Aby otrzymać raport proszę wypełnić pola